Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Skorża: Robię co mogę żeby Legia grała lepiej

Redakcja
- Ja robię, co mogę, aby Legia grała lepiej. Sądziłem jednak, że będę potrafił znacznie więcej wykrzesać z nawet tych teoretycznie słabszych. Byłem przekonany, że jestem w stanie wyciągnąć jakieś głębokie rezerwy z niektórych piłkarzy - mówi Maciej Skorża, trener Legii Warszawa w rozmowie z Cezarym Kowalskim.

* Legia Warszawa wygrywa na wyjeździe z Widzewem 1:0

Odetchnął Pan po zwycięstwie Legii nad Widzewem?
Trochę tak.

Po pięciu porażkach w ośmiu pierwszych meczach zgromadziły się nad Panem czarne chmury. Podobno dymisja Skorży wisiała na włosku.
Nadal mam nad sobą czarne chmury.

Któryś z Pana przełożonych dał Panu do zrozumienia, że umowa z klubem może zostać rozwiązana? Wtajemniczeni twierdzą, że wciąż należy Pan do ulubieńców Mariusza Waltera.
Ze strony szefów żadnego ultimatum nie dostałem. Rozmów na temat ewentualnego rozwiązania kontraktu nie było. Człowiek jednak w takiej sytuacji sam czuje tę presję. Relacje z właścicielem nie mają w takim przypadku większego znaczenia. To jest Legia, to jest Warszawa. Zdaję sobie przecież sprawę, jakie są oczekiwania.

Obserwując Pana podczas konferencji prasowych czy oficjalnych wystąpień przed kamerami, można odnieść wrażenie, że nie jest Pan sobą?
A konkretnie?

Jest Pan przygaszony, odpowiada zdawkowo na pytania. Gdzie się podział ten uśmiechnięty, otwarty na ludzi Maciej Skorża z czasów pracy u boku Janasa w reprezentacji czy później w Wiśle Kraków?
Może ma pan trochę racji.

To efekt zamierzonej strategii, stanu ducha czy może po prostu Pan się trochę postarzał?
Wszystkiego po trochu. W dużej mierze jednak sytuacji, w której się znalazłem. Rozumie pan chyba, że niespecjalnie mam powody, aby tryskać humorem. Nigdy wcześniej nie znalazłem się w sytuacji aż tak kryzysowej. Nie przywykłem do tego, aby aż tak dotkliwie przegrywać.

A przychodził Pan do Warszawy z ogromnym entuzjazmem i chęcią zbudowania wielkiej Legii.
Praca w Legii to spełnienie jednego z największych moich zawodowych marzeń. Entuzjazmu i pasji mi nie brakuje. I nadal wierzę, że jeszcze się dzięki temu będę uśmiechał.

Na ile stan, w którym obecnie znajduje się drużyna, to Pana wina?
Przede wszystkim: ja robię, co mogę, aby ta drużyna grała lepiej. Sądziłem jednak, że będę potrafił znacznie więcej wykrzesać z nawet tych teoretycznie słabszych. Byłem przekonany, że jestem w stanie wyciągnąć jakieś głębokie rezerwy z niektórych piłkarzy.

A nie jest tak, że po sukcesach z Wisłą, dwóch mistrzostwach Polski, młody trener zbyt mocno uwierzył w szczęśliwą gwiazdę?
Wcześniej wiodło mi się lepiej niż obecnie, ale nigdy nie uwierzyłem, że jestem trenerskim Copperfieldem.

Większość letnich transferów okazała się kompletnymi niewypałami. Może Pan wziąć odpowiedzialność za ściągnięcie do klubu właśnie tych nowych graczy?
Wolałbym już się na ten temat nie wypowiadać. Na pewno błędem było to, że tylko jednego z tych zawodników oglądałem na żywo.

Obecna technika jest aż tak zaawansowana, że można zmontować płytę, na podstawie której dobry trener da się przekonać do słabego tak naprawdę zawodnika?
Da się mocno podrasować konkretnego gracza. To już wiem na pewno. Poza tym co innego występy w konkretnej lidze, a co innego później przeniesienie tych umiejętności na polski grunt.

Sądząc po tym, jaką rolę Argentyńczyk Cabral i Brazylijczyk Mezenga odegrali w meczu z Widzewem, postawił Pan już na nich krzyżyk.
Spokojnie. Mam nadzieję, że coś od nich będę w stanie wyegzekwować. Fakt, że siedzieli na ławce rezerwowych, świadczy o tym, że ja nie zwracam uwagi na to, czy ktoś jest Polakiem, czy obcokrajowcem. Wystawiam najlepszych.

Legia, Wisła i przede wszystkim Lech strasznie dołują. W lidze rządzą Jagiellonia, Korona czy Lechia. To stała tendencja? Efekt przegrupowania sił?
Myślę, że to jest chwilowe przegrupowanie sił. Już taki sezon mieliśmy, kiedy o mistrzostwo Zagłębie walczyło z Bełchatowem. Słabsza postawa potentatów to wynik kolosalnych zmian, jakie zachodzą w tych zespołach.

Lech od lat gra w podobnym składzie.
Ale trzeba pamiętać, że stracił Lewandowskiego. Choć przyznaję, że przed sezonem właśnie Lecha uważałem za faworyta i naszego najgroźniejszego rywala. W lidze prowadzi Jagiellonia i mam duży szacunek dla pracy Michała Probierza. Dobrał sobie dobrych zawodników, od dłuższego czasu drużyna jest spokojnie prowadzona. Ich dobry sezon to nie jest przypadek.

Po zwycięstwie w Łodzi nad Widzewem cieszyliście się jak z mistrzostwa Polski?
Bo atmosfera w drużynie wbrew pozorom jest bardzo dobra. Zawodnicy wspierali się nawet po porażce z Lechią. Zintegrowało nas zgrupowanie w Ełku.

Na co w tym sezonie tak naprawdę stać Legię? O mistrzostwie już chyba nie ma co marzyć.
Znaleźliśmy się w takiej sytuacji, że najważniejszym celem jest każdy kolejny mecz. Piątkowe starcie w Kielcach to dla nas mecz sezonu. Jego rozstrzygnięcie przesądzi, o co będziemy walczyć.

Co z banitami, których zesłał Pan do młodej ekstraklasy?
Właśnie obserwuję ich mecz, a Pan utrudnia mi zadanie.

Rozmawiał Cezary Kowalski

CZYTAJ TEŻ W SERWISIE POLSKATIMES.PL

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

"Szpila" i "Tiger" znowu spełniają marzenia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na mazowieckie.naszemiasto.pl Nasze Miasto