Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Politechnika przegrała z Tytanem Częstochowa 2:3

Tomasz Biliński, Paweł Hochstim
To już staje się nudne. Znowu rozegraliśmy taki mecz, że mieliśmy swoje szanse, ale znowu ich nie wykorzystaliśmy. Nie wiem... gramy super, prowadzimy 2:0, nie dając przy tym dojść do głosu rywalom, a nagle coś się psuje i przegrywamy 2:3 - mówił po spotkaniu z Tytanem AZS Częstochowa zawiedziony kapitan Politechniki Warszawskiej Robert Prygiel.

Jego rozczarowaniu nie ma się co dziwić. Pierwszego seta stołeczni siatkarze zagrali niemalże idealnie. Jedyne błędy popełnili na zagrywce. Popłoch wśród rywali siali atakami zwłaszcza Michał Kubiak, Zbigniew Bartman i Oleksandr Statsenko. Aż sześć punktów zdobyli też blokiem. Podobnie było w drugiej partii, z tą różnicą, że w jej końcówce podopieczni Radosława Panasa rozluźnili się.
- W drugim secie niepotrzebnie oddaliśmy kilka punktów po własnych błędach i pozwoliliśmy częstochowianom złapać rytm, którzy już do końca meczu grali przyzwoicie. Półtora seta zagraliśmy naprawdę perfekcyjnie. Było to jednak za mało - stwierdził trener Panas.

- W pierwszych dwóch setach wyglądaliśmy tragicznie. Warszawa zagrała rewelacyjnie w każdym elemencie, nawet przez chwilę nie pozwolili nam zagrać swojej siatkówki - komplementował gości kapitan częstochowian Dawid Murek. Wprawdzie statuetkę dla najlepszego gracza meczu dostał atakujący gospodarzy Bartosz Janeczek, ale to były reprezentant Polski przywrócił wiarę w zwycięstwo. Jego wściekłość w atakach i na zagrywce udzieliła się reszcie zespołu.

- Rzadko chwalę zawodników, ale "pan kapitan" zasłużył na ogromne wyróżnienie - ocenił szkoleniowiec Częstochowy Marek Kardoš. - Cieszę się, że udało nam się w tym trzecim secie odbudować i utrzymać determinację do końca meczu, bo po takim laniu jak na początku trudno jest się podnieść - dodał skromnie Murek.

Stołeczny zespół przegrał trzeci mecz z rzędu, choć w każdym z nich przez część spotkania był zespołem lepszym. Tym samym coraz bardziej oddala się miejsce w pierwszej czwórce gwarantujące walkę o medale.

- Wciąż nie potrafimy utrzymać wysokiego poziomu przez cały mecz. Musimy jeszcze sporo pracować nad koncentracją. Jak zwykle zagraliśmy efektownie, szkoda tylko, że znów nie udało się wygrać. I o to mamy do siebie największy żal - stwierdził trener Politechniki.

O takich meczach jak ten PGE Skry Bełchatów z ZAKS-ą Kędzierzyn-Koźle mówi się, że trwają godzinę z prysznicem. I gdyby odliczyć czasy, o które prosił trener ZAKS-y, a także przerwy między setami, to właśnie tyle trwałby mecz mistrzów Polski z Bełchatowa w Kędzierzynie-Koźlu. Słaba postawa ZAKS-y sprawiła, że mecz reklamowany jako najciekawszy w tej kolejce był jednostronny.

* PlusLiga Siatkówki: Wymęczone zwycięstwo Politechniki z Fartem (RELACJA)
* Siatkówka: Inżynierowie ze stolicy pewni miejsca w szóstce
* Prygiel: Stać nas nawet na walkę o medal mistrzostw Polski

- Bawiliśmy się na tym meczu świetnie, zwłaszcza w trzecim secie, gdy prowadziliśmy wysoko. Wtedy mogliśmy pozwolić sobie na nonszalancję i ekstrawagancję - mówił przed kamerami Polsatu Sport środkowy mistrzów Polski Marcin Możdżonek. Gospodarze, którzy liczyli, że znów uda im się zdobyć w meczu ze Skrą chociaż punkt, tylko w pierwszym secie potrafili nawiązać walkę z bełchatowską drużyną. A kto wie, czy i tego seta nie przegraliby wysoko, gdyby nie błąd sędziów. Przy stanie 17:13 dla PGE Skry Mariusz Wlazły zaserwował asa, ale sędzia główny dał się zasugerować liniowemu i pokazał, że piłka wylądowała poza boiskiem. Skra straciła nie tylko punkt, ale też Wlazłego na zagrywce, co w ostatnich meczach jest jej wielkim atutem. A do tego za chwilę Stephane Antiga nie przyjął zagrywki Michała Ruciaka i zamiast 18:13 było 17:15. Po zaciętej końcówce, w której ZAKSA miała nawet dwie piłki setowe, mistrzowie Polski wygrali na przewagi.

I to był ostatni moment, gdy wydarzenia w hali w Kędzierzynie-Koźlu przypominały siatkarski mecz. Później kibice oglądali popis mistrzów Polski i bezradność miejscowych.

- Dziś grał tylko Bełchatów, a to, co my pokazywaliśmy, nie przypominało gry - narzekał były libero Skry Piotr Gacek.

Aż tak wielka przewaga mistrzów Polski nad ZAKS-ą jest o tyle zaskakująca, że kędzierzynianie ostatnio spisywali się bardzo dobrze. W środę pokonali 3:0 w ćwierćfinale Pucharu CEV niemiecki VfB Friedrichshafen, a później wygrali jeszcze złotego seta. - Niestety, nie potrafiliśmy utrzymać poziomu ze środy - przyznał Gacek.

Paweł Hochstim, Tomasz Biliński

CZYTAJ TEŻ:
* PlusLiga Siatkówki: Wymęczone zwycięstwo Politechniki z Fartem (RELACJA)
* Siatkówka: Inżynierowie ze stolicy pewni miejsca w szóstce
* Prygiel: Stać nas nawet na walkę o medal mistrzostw Polski

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na mazowieckie.naszemiasto.pl Nasze Miasto