Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Piłkarski sen Michała Pulkowskiego spełnił się poza Warszawą. Jak będzie z trenerskim? Na razie prowadzi Ursusa Warszawa

Tomasz Biliński
Tomasz Biliński
Pulkowski zaczął w Ursusie, ale chce dojść do ekstraklasy
Pulkowski zaczął w Ursusie, ale chce dojść do ekstraklasy Tomasz Biliński/Polska Press
- Tak jak kariera zawodnicza sprawiła, że musiałem wyjechać z Warszawy, by grać w ekstraklasie, tak może się zdarzyć, że znów będę musiał opuścić stolicę, by pracować w niej jako trener – nie wyklucza Michał Pulkowski, którego celem jest praca na najwyższym poziomie. Na razie jako szkoleniowiec trzecioligowego Ursusa Warszawa doprowadził go m.in. do finału regionalnego Pucharu Polski.

Trenerska część kariery Michała Pulkowskiego zaczęła się latem 2012 r. - Grając w Dolcanie Ząbki, trener Robert Podoliński powiedział mi, że nie widzi mnie już jako zawodnika, a swojego asystenta. Po krótkim namyśle stwierdziłem, że to właściwy moment, by zacząć kolejny etap – wspomina 41-letni Pulkowski.

Jako piłkarz zaczynał pod koniec lat 90. w Agrykoli Warszawa. Przez Marcovię Marki, Mazura Karczew, Hutnik Warszawa i Koronę Góra Kalwaria trafił do drugiej drużyny Legii Warszawa. Jednak nie przebił się na stałe do jedynki. Po półtora roku przy Łazienkowskiej trafił do Świtu Nowy Dwór Mazowiecki, a następnie do Znicza Pruszków. I to wszystko w zaledwie osiem sezonów. W końcu opuścił rodzinną Warszawę na rzecz Ruchu Chorzów, z którym awansował do ekstraklasy.

- Jak każde dziecko, które zaczyna grać w piłkę, marzyłem, by trafić do wielkiego klubu. Dzięki temu, że wyjechałem z Warszawy, spełniłem swój sen. Ruch to na polską skalę nie tylko wielki klub, ale też wyjątkowy. Powie to każdy, kto w nim grał. Jestem legionistą, wychowałem się przy Łazienkowskiej i nie kryłem się z tym na Śląsku. Jednak sześć lat tam spędzonych sprawiło, że płynie we mnie także niebieska krew. Życzę Ruchowi, żeby się odbudował. Czy ze mną jako trenerem? Czemu nie – stwierdził były pomocnik, który ekipie z Chorzowa rozegrał 89 meczów w ekstraklasie, zajął z nią w niej trzecie miejsce i był finalistą Pucharu Polski.

Obecnie jest szkoleniowcem trzecioligowego Ursusa Warszawa. Za nim do niego trafił, cztery lata współpracował z Podolińskim. Po Dolcanie trafili do ekstraklasy. Najpierw do Cracovii, a następnie do Podbeskidzia Bielsko-Biała. W 2016 r. ich drogi się rozeszły. Wkrótce Podoliński został telewizyjnym ekspertem, a Pulkowski rozpoczął pracę szkoleniową na własną rękę.

- Dlaczego od trzeciej ligi? Była to najwyższa liga, na jaką pozwalała mi posiadana przeze mnie licencja UEFA A. Zacząłem w Ursusie, później na sezon poszedłem do Dolcanu. Celem był awans z czwartej ligi, ale nie udało się go zrealizować – opowiada szkoleniowiec, który później wrócił do Ursusa, gdzie zaczął pracować także z drużyną juniorów.

- Wspólnie z trenerem Arkadiuszem Szulcem i chłopakami wywalczyliśmy historyczny awans do Centralnej Ligi Juniorów do lat 17, czyli na najwyższy poziom w tej kategorii. Efekty przyniosła poważna praca. Tamtą drużyną trzeba było wstrząsnąć. Nie było głaskania i klepania po plecach, a reżim i ostry trening. Dzięki temu paru zawodników pojawia się dziś w seniorskiej drużynie – wyjaśnia Pulkowski.

Czy nie chodziło mu po głowie, żeby pójść śladami Podolińskiego, który obecnie jest pozytywnie odbieranym ekspertem w TVP Sport?

- Trenera Podolińskiego fajnie się słucha podczas transmisji, mówi ciekawie, więc obrał właściwą drogę, która mu się chyba podoba. Ja od początku wiedziałem, że chcę być trenerem. Nawet po trudnych chwilach w Podbeskidziu – zwraca uwagę Pulkowski, wracając myślami do końca fazy zasadniczej sezonu 2015/16.

Będące na granicy grupy mistrzowskiej i spadkowej drużyna z Bielska-Białej i ekipa Ruchu Chorzów po 30 kolejkach miały identyczny bilans. Jednak ósme było Podbeskidzie, dzięki wyższemu miejscu w rankingu fair-play. I wtedy zamieszanie zrobiła Lechia Gdańsk. Wycofała swoje odwołanie do Trybunału Arbitrażowego ds. Sportu przy PKOl, dotyczące kary jednego punktu za niedopełnienie kwestii licencyjnych. Tracąc go, zrównała się zdobyczą z Podbeskidziem i Ruchem. Wówczas o kolejności w tabeli decydowały wyniki między trzema zainteresowanymi zespołami. I tak drużyna Podolińskiego i Pulkowskiego wylądowała po kreską. Mentalnie posypała się i w siedem kolejek z dziewiątego miejsca zleciała na 16.

- Mogliśmy osiągnąć historyczny sukces, ale z przyczyn proceduralnych i przy zielonym stoliku ostatecznie spadliśmy z ligi i po tym okresie różne myśli chodziły po głowie. Zrozumiałem, że praca trenera nie polega tylko na wygranych meczach, ale też na trudnych chwilach, porażkach i wyciąganiu z nich wniosków – przekonuje trener Ursusa.

„Traktorki” nowy sezon rozpoczną w drugi weekend sierpnia wyjazdowym meczem z Błonianką Błonie. Poprzedni, przerwany przez koronawirusa po 19. kolejce, zakończyły na 15. miejscu, czyli tuż na strefą spadkową. – Ale zimą poczyniliśmy takie transfery, że awansowalibyśmy w tabeli – przekonuje Pulkowski.

Efekty można było zobaczyć w regionalnym Pucharze Polski, który postanowiono dokończyć. W nim Ursus doszedł do finału, w którym przegrał po rzutach karnych ze Świtem Nowy Dwór Mazowiecki. – Zagraliśmy fajne cztery mecze, bo o coś. Oczywiście one zmodyfikowały okres przygotowawczy. Ale jestem zadowolony z tego, co wykonaliśmy po pandemii. Szukamy innego sposobu grania i momentami funkcjonuje to dobrze, a nawet bardzo dobrze. Są jeszcze problemy, o których rozmawiamy i które korygujemy. Mam nadzieję, że do ligi wszystko ogarniemy – zapowiada 41-letni szkoleniowiec.

Jakie są jego cele? – Zostawię je dla siebie i będę sprawdzał, jak mi idzie ich realizacja. Jak każdy trener, który chce się rozwijać, chciałbym pracować w reprezentacji i w wielkim klubie. Za niecały miesiąc będę miał licencję UEFA Pro, która pozwoli mi prowadzić drużynę na najwyższym poziomie. Nie ukrywam, tam zmierzam. Na razie, mam nadzieję, że uda nam się powalczyć z Ursusem o dobry wynik w trzeciej lidze. A co dalej? Tak jak kariera zawodnicza sprawiła, że musiałem wyjechać z Warszawy, by grać w ekstraklasie, tak może się zdarzyć, że znów będę musiał opuścić stolicę, by pracować w niej jako trener – kończy Pulkowski.

JUŻ IDZIESZ? MOŻE CIĘ ZAINTERESUJE:

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Piłkarski sen Michała Pulkowskiego spełnił się poza Warszawą. Jak będzie z trenerskim? Na razie prowadzi Ursusa Warszawa - Sportowy24

Wróć na mazowieckie.naszemiasto.pl Nasze Miasto