Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Lisa Stansfield: Wolę wydać jedną wartościową płytę niż pięć przeciętnych co rok

Paweł Piotrowicz
Kariera Lisy trwa już trzy dekady. Na swoim koncie ma wiele sukcesów. Sprzedała ponad 20 milionów płyt
Kariera Lisy trwa już trzy dekady. Na swoim koncie ma wiele sukcesów. Sprzedała ponad 20 milionów płyt Materiały prasowe
Na przełomie lat 80. i 90. była jedną z największych muzycznych gwiazd - nie tylko za sprawą wielkiego przeboju „All Around the World”. Potem zrobiła sobie dziesięcioletnią przerwę, ale dziś znów nagrywa i występuje – 12 marca będzie gwiazdą koncertu „Night of the Proms” w Atlas Arenie w Łodzi.

Czytaj też: Night of the Proms 2016. Wygraj wyjazd na koncert i poczuj się jak VIP!

Lisa Stansfield (ur. 11 kwietnia 1966 roku w Anglii) to artystka nietuzinkowa. Obdarzona fenomenalnym głosem Angielka sprzedała do dziś ponad 20 milionów egzemplarzy swoich płyt. Specjalizuje się w kunsztownej mieszance R&B i soulu, z domieszką muzyki tanecznej. Warto podkreślić, że nie tylko śpiewa, ale i komponuje oraz pisze teksty, wspólnie ze swoim mężem, producentem jej płyt - Ianem Devaneyem. Ostatni album Lisy, wydany dwa lata temu „Seven”, zebrał znakomite recenzje krytyków i spotkał się z bardzo ciepłym przyjęciem fanów. Już 12 marca Lisa Stansfield będzie gwiazdą koncertu „Night of the Proms” w Atlas Arenie w Łodzi, obok Zucchero, Johna Milesa i Simple Minds. Razem z nimi pojawi się instrumentalistka Jennifer Pike oraz orkiestra symfoniczna Il Novecento i Akademicki Chór Politechniki Łódzkiej. Polskę reprezentować będzie zespół Blue Cafe.

12 marca wystąpisz w łódzkiej Atlas Arenie jako gwiazda „Night of the Proms”, koncertu łączącego światy muzyki pop i klasycznej. Wierzysz, że to naturalne połączenie?
Oczywiście. Zawsze byłam zwolenniczką twierdzenia, że muzyka jest albo dobra, albo zła. Bez podziału na gatunki. Najbliższy jest mi co prawda soul, ale i w soulu znajdziesz artystów, którzy bardzo się od siebie różnią. By się o tym przekonać, wystarczy posłuchać dwóch legend - Marvina Gaye’a i Arethy Franklin.

Co Cię przyciągnęło do „Night of the Proms”?
Cóż, kiedyś, jeszcze w latach 90., uczestniczyłam w tych koncertach, więc mogłabym powiedzieć, że sentyment. Ale to coś więcej… Te koncerty to po prostu wspaniała sprawa. Nie dość, że wystąpię u boku Zucchero, Simple Minds i Johna Milesa, to zaśpiewam z orkiestrą symfoniczną. Nic nie jest w stanie tak pięknie wyrazić emocji poprzez muzykę jak ona.

Wiesz już, co zaśpiewasz?
Postawię na swoje największe przeboje, z „All Around the World” na czele, ale może sięgnę też po coś z mojej ostatniej płyty „Seven”. Jestem z niej bardzo dumna. Włożyłam w nią mnóstwo pracy i energii. Poświęciłam jej najwięcej czasu, choć jest de facto najkrótszą, jaką nagrałam. [śmiech]

Jej premierę w 2014 roku poprzedziłaś dziesięcioletnią przerwą w karierze muzycznej – zamiast na piosenki stawiałaś wtedy na kino, występując w brytyjskich filmach i serialach. Czułaś się zmęczona muzyką?
Przede wszystkim dzięki filmowi mogłam spróbować czegoś innego. Nie jestem oczywiście dyplomowaną aktorką, ale aktorstwo bardzo mnie wciągnęło. Nie nazywałabym jednak tego okresu przerwą. Cały czas komponowałam - do dziś nie ma dnia, bym nad czymś nie pracowała. Komponowanie jest dla mnie czynnością stuprocentowo naturalną, niemal jak oddychanie. Czułam po prostu, że muszę nabrać powietrza, ustawić się trochę z boku i ze spokojem przyjrzeć się nowym artystom i brzmieniom. Nie po to, by się nimi zainspirować, lecz by pozwolić widowni trochę za mną zatęsknić.

Branża muzyczna mocno się w tym czasie zmieniła?
Ogromnie. Przede wszystkim mam wrażenie, że dzisiejsze kariery trwają znaczniej krócej niż kiedyś. I jeśli ktoś nie przypomina o sobie 24 godziny na dobę przez 7 dni w tygodniu, szybko jest zapominany. Dotyczy to młodych wykonawców. Często ważniejsze od tego, co śpiewają, jest zamieszanie, jakie wokół siebie robią. Takie podejście jest mi obce… Dlatego tak ważne jest dla mnie to, bym tworzyła coś, co ma znaczenie, jest w pewien sposób ponadczasowe, a nie odpowiadające chwilowej modzie. Wolę wydać jedną wartościową płytę raz na pięć lat niż pięć przeciętnych co rok. Poza tym młodszym artystom jest dziś znacznie trudniej utrzymać się na powierzchni. Płyty sprzedają się znacznie słabiej, można je na dodatek bez trudu ściągnąć nielegalnie z Internetu.

To frustrujące?
To przecież zwykła kradzież. Równie dobrze mogłabym pójść do fryzjera i po wszystkim powiedzieć, że nie zapłacę, bo ta fryzura należy mi się za darmo. A gdzie szacunek dla czyjejś pracy, ogromnego wysiłku, jaki włożył w powstanie płyty?

Jak dziś patrzysz na swoje największe przeboje, jak „All Around the World”, „Change”, „All Woman”, „Someday (I’m Coming Back)”? Nie masz ich czasem dość?
Nigdy! Bardzo je lubię. Może, gdybym musiała śpiewać jedynie je, w końcu by mi się znudziły. Ale staram się, by moje koncerty się od siebie różniły. Mam z czego wybierać, gram też z żywym zespołem, ale to o wiele bardziej inspirujące niż śpiewanie z podkładem komputera.

Na koncertach widzisz więcej starych fanów czy raczej nowych?
Powiedzmy, że jest po połowie. Przypuszczam, że to wynik tego, iż młodsi wychowali się w domach, w których ich rodzicie słuchali mojej muzyki. Nie mam nic przeciwko, to naprawdę piękna sprawa.

Żałujesz czegoś?
Raczej nie. Jedyne, czego mogłabym żałować, to krzywdy, jaką wyrządziłam komuś bliskiemu. Ale nie przypominam sobie takiej sytuacji. Wydaje mi się, że jestem całkiem w porządku [śmiech]. Bez tego, co w życiu robiłam, nie byłabym dziś tam, gdzie jestem.


od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na mazowieckie.naszemiasto.pl Nasze Miasto