Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Dolcan wykartkowany i umorusany w błocie

Tomasz Biliński
Na zniszczonej mrozami murawie zawodnicy walczyli... żeby utrzymać się na nogach
Na zniszczonej mrozami murawie zawodnicy walczyli... żeby utrzymać się na nogach fot. Marcin Obara
Po blisko czterech miesiącach przerwy rozgrywki wznowiła I liga. Jako pierwsi w 20. kolejce na boisko wyszli w Ząbkach piłkarze Dolcanu i Warty Poznań. Niestety, inauguracja nie wyszła podopiecznym Radosława Mroczkowskiego, dla którego był to debiut na trenerskiej ławce podwarszawskiej drużyny (w przerwie zimowej zastąpił Marcina Sasala) i przegrali 1:2.

Mimo, że runda rewanżowa nazywana jest wiosenną, to jednak boisko dalekie było od ideału. Zamiast zielonej trawy było rozmrożone klepisko z powyrywanymi kępami trawy.

- Dawno nie grałem na czymś takim i sędzia popełnił błąd dopuszczając do gry, bo teraz Dolcan do końca sezonu będzie miał najprawdopodobniej zniszczone boisko - ocenił napastnik gości Piotr Reiss.

Do gry jednak doszło, a już w 26. min fani wyrazili niezadowolenie z decyzji sędziego, bo boisko za czerwoną kartkę opuścił Mariusz Unierzyski.

- Choć obaj się szarpali, to napastnik gości wychodził sam na sam z bramkarzem więc był w uprzywilejowanej sytuacji. Szkoda tylko, że akcja poszła po nieodgwizdanym faulu na naszym zawodniku po drugiej stronie boiska - zauważył Piotr Kosiorowski, który spotkanie oglądał z trybun. Kapitan Dolcanu nie doszedł jeszcze do siebie po kontuzji. - Będę gotowy na mecz z Widzewem Łódź za dwa tygodnie - dodał.

Jeszcze więcej nerwów wywołało podyktowanie rzutu karnego dla Warty w 89. min za zagranie ręką Marcina Korkucia. Jedenastkę na gola zamienił były napastnik Lecha i zepchnął Dolcan na ósme miejsce w tabeli .

- Blokowałem strzał wślizgiem i piłka trafiła mnie w rękę. Od gracza dzielił mnie metr, więc nawet nie miałem czasu na reakcję - tłumaczył obrońca gospodarzy, który za tą sytuację dostał drugą żółtą i w efekcie czerwoną kartkę.

- Takie karne ostatni raz dyktowali na mundialu w USA w 1994 r. - ironicznie stwierdził Kosiorowski. - Piłka leciała w bramkę, więc karny prawidłowy - przekonywał Reiss.

Z Rafałem Misztalem, bramkarzem Dolcanu Ząbki, rozmawia Tomasz Biliński

Dwoił się Pan i troił w bramce, ale nie udało się uratować choćby punktu.

Wszyscy zasuwaliśmy cały mecz i robiliśmy co w naszej mocy, bo od 26. min graliśmy w dziesiątkę po czerwonej kartce dla Mariusza Unierzyskiego. Zostawiliśmy kupę serca i zdrowia w tym spotkaniu, ale nie daliśmy rady. Jeszcze sytuacja z ostatniej minuty, gdy Sebastian Ziajka trafił w poprzeczkę... kurcze szkoda.

Dużo kontrowersji wywołało podyktowanie rzutu karnego przeciwko wam w 89. min. Była ręka?

Głupia sytuacja i ciężka do rozstrzygnięcia. Nawet nie wiem czy Marcin Korkuć zdążył wykonać do piłki ruch ręką, bo była nastrzelona praktycznie z metra. Sędzia gwizdnął, no trudno. Pozostaje żal, bo punkt w tych ciężkich warunkach mogliśmy zdobyć.

Murawa przed meczem wyglądała źle, ale teraz jest już fatalna.

Niestety, nie dorobiliśmy się jeszcze podgrzewanej płyty. W piątek mieliśmy rozruch na głównym boisku i całe było zamarznięte. Gdy odmarzło zrobiło się błoto. Zamiast podawać do kolegów trzeba było się koncentrować na trafieniu w piłkę. Za tydzień gramy tu z Motorem Lublin i jeśli warunki będą podobne, to do końca sezonu będziemy chyba grać na piachu.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

"Szpila" i "Tiger" znowu spełniają marzenia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na mazowieckie.naszemiasto.pl Nasze Miasto