Mimo, że runda rewanżowa nazywana jest wiosenną, to jednak boisko dalekie było od ideału. Zamiast zielonej trawy było rozmrożone klepisko z powyrywanymi kępami trawy.
- Dawno nie grałem na czymś takim i sędzia popełnił błąd dopuszczając do gry, bo teraz Dolcan do końca sezonu będzie miał najprawdopodobniej zniszczone boisko - ocenił napastnik gości Piotr Reiss.
Do gry jednak doszło, a już w 26. min fani wyrazili niezadowolenie z decyzji sędziego, bo boisko za czerwoną kartkę opuścił Mariusz Unierzyski.
- Choć obaj się szarpali, to napastnik gości wychodził sam na sam z bramkarzem więc był w uprzywilejowanej sytuacji. Szkoda tylko, że akcja poszła po nieodgwizdanym faulu na naszym zawodniku po drugiej stronie boiska - zauważył Piotr Kosiorowski, który spotkanie oglądał z trybun. Kapitan Dolcanu nie doszedł jeszcze do siebie po kontuzji. - Będę gotowy na mecz z Widzewem Łódź za dwa tygodnie - dodał.
Jeszcze więcej nerwów wywołało podyktowanie rzutu karnego dla Warty w 89. min za zagranie ręką Marcina Korkucia. Jedenastkę na gola zamienił były napastnik Lecha i zepchnął Dolcan na ósme miejsce w tabeli .
- Blokowałem strzał wślizgiem i piłka trafiła mnie w rękę. Od gracza dzielił mnie metr, więc nawet nie miałem czasu na reakcję - tłumaczył obrońca gospodarzy, który za tą sytuację dostał drugą żółtą i w efekcie czerwoną kartkę.
- Takie karne ostatni raz dyktowali na mundialu w USA w 1994 r. - ironicznie stwierdził Kosiorowski. - Piłka leciała w bramkę, więc karny prawidłowy - przekonywał Reiss.
Z Rafałem Misztalem, bramkarzem Dolcanu Ząbki, rozmawia Tomasz Biliński
Dwoił się Pan i troił w bramce, ale nie udało się uratować choćby punktu.
Wszyscy zasuwaliśmy cały mecz i robiliśmy co w naszej mocy, bo od 26. min graliśmy w dziesiątkę po czerwonej kartce dla Mariusza Unierzyskiego. Zostawiliśmy kupę serca i zdrowia w tym spotkaniu, ale nie daliśmy rady. Jeszcze sytuacja z ostatniej minuty, gdy Sebastian Ziajka trafił w poprzeczkę... kurcze szkoda.
Dużo kontrowersji wywołało podyktowanie rzutu karnego przeciwko wam w 89. min. Była ręka?
Głupia sytuacja i ciężka do rozstrzygnięcia. Nawet nie wiem czy Marcin Korkuć zdążył wykonać do piłki ruch ręką, bo była nastrzelona praktycznie z metra. Sędzia gwizdnął, no trudno. Pozostaje żal, bo punkt w tych ciężkich warunkach mogliśmy zdobyć.
Murawa przed meczem wyglądała źle, ale teraz jest już fatalna.
Niestety, nie dorobiliśmy się jeszcze podgrzewanej płyty. W piątek mieliśmy rozruch na głównym boisku i całe było zamarznięte. Gdy odmarzło zrobiło się błoto. Zamiast podawać do kolegów trzeba było się koncentrować na trafieniu w piłkę. Za tydzień gramy tu z Motorem Lublin i jeśli warunki będą podobne, to do końca sezonu będziemy chyba grać na piachu.
"Szpila" i "Tiger" znowu spełniają marzenia
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?