Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Legia zdobyła Puchar Polski. Wojskowi po raz 17. wywalczyli trofeum [FOTO, WIDEO]

aip
Legia po raz 17. zdobyła Puchar Polski
Legia po raz 17. zdobyła Puchar Polski Bartek Syta
Legia Warszawa pokonała Lecha Poznań w finale Pucharu Polski na Stadionie Narodowym 2:1. Dla stołecznego klubu to 17. takie trofeum w historii.

źródło: Agencja TVN/x-news

źródło: Foto Olimpik/x-news

Tak się złożyło, że finał Pucharu Polski był dla Tomasza Jodłowca 100. meczem w barwach Legii. Meczem, który miał być świętem polskiego futbolu, a którego 29-letni pomocnik nie zaczął dobrze. Sprawiał wrażenie ospałego, nie nadążał za lechitami. Kulminacja dramatu nastąpiła w 20. minucie, gdy po rzucie rożnym skierował piłkę do własnej bramki. Po golu minęła ledwie minuta, a Lech mógł prowadzenie podwyższyć. Na piłce poślizgnął się Jakub Rzeźniczak, przejął ją Zaur Sadajew i był sam na sam z Duszanem Kuciakiem. Słowacki bramkarz obronił jednak strzał poznaniaka.

To było też podsumowanie słabej gry legionistów. Można mówić o kontrolowaniu meczu, ale akurat nie tego sobotniego. Trudno nie odnieść wrażenia, że odkąd do Chin odszedł Miroslav Radović, to zespół ma jedynie przebłyski. Rzadko gra tak szybko jak jesienią, ma problemy, by zaskoczyć rywala. Można zwalać też na murawę, która była w kiepskim stanie, z niektórych miejscach maksymalnie zużyta, ale bez przesady.

Czytaj także: Puchar Ligi Europy przyjechał do Warszawy. Będzie można zobaczyć go z bliska [ZDJĘCIA]
Wprawdzie zaczęło się efektownie, ale głównie dzięki oprawom obu drużyn. Zza każdej z bramek Lecha i Legię dopingowało mniej więcej po dziesięć tys. fanów. Ci z Warszawy koło południa zebrali się przy Łazienkowskiej i stamtąd m.in. przez Most Poniatowskiego przeszli na Stadion Narodowy. Poznaniacy natomiast przyjechali ośmioma pociągami. Gdy szliśmy na stadion jeszcze przed południem, stacja Warszawa-Stadion była obstawiony służbami prewencji. Nawet podczas mistrzostw Europy trzy lata temu nie było tyle policji, co podczas starcia Lecha z Legią. Bezpiecznie było nawet w przejściu na trybunę prasową. - Zabezpieczamy każde możliwe przejście, którym kibice mogą próbować się przedostać - rzucił uzbrojony po zęby funkcjonariusz. Na zapobieganiu się skończyło. On i reszta nie musieli się wysilać (piszemy to w momencie zakończenia meczu). Jeśli pojawiły się jakieś problemy, to kibice rozwiązywali je we własnym gronie.

Czytaj także: Mecz Polska - Gruzja na Narodowym. W maju rusza sprzedaż biletów otwarta dla wszystkich

Dziewięć minut po stracie gola drużyna Henninga Berga wyrównała. Dośrodkowanie z rzutu rożnego Tomasza Brzyskiego wykorzystał... Jodłowiec. Od tego momentu Legia jakby zaczęła grać lepiej. Norweski trener doszedł do wniosku, że przekombinował ze zmianami. Do składu wrócił Ondrej Duda, który nie grał w trzech ostatnich meczach T-Mobile Ekstraklasy za czerwoną kartkę w spotkaniu z Lechią w Gdańsku. Berg koniecznie chciał, by Słowak zagrał, ale podobnie myślał o bardzo dobrze zastępującego go Guilherme. Efektem tego na ławce usiadł Michał Żyro, a na skrzydle zagrał Brazylijczyk.

Pomysł - delikatnie mówiąc - wypadł słabo. Jeszcze w pierwszej połowie Berg zdjął Guilherme i wpuścił 22-letniego skrzydłowego. Na efekty trzeba było czekać do drugiej części gry. Przed przerwą legioniści stworzyli zaledwie dwie niezłe sytuacje bramkowe. Ich strzały można było policzyć na jednej ręki, o celnych nie ma co wspominać. To Lech atakował częściej. Miał tyle szans do zdobycia bramki, ile czasem nie ma przez kilka spotkań w lidze.

Role odwróciły się w drugiej połowie. To lechici mieli problemy, a akcje zespołu Bera były bardziej płynne. Gola na 2:1 strzelił Sa...ganowski. Kto zagra na ataku było jednym z głównych pytań kibiców Legii przed meczem. - Saganowski czy Sa? Może zagrają razem? Nie wykluczam takiej możliwości. Ale gdybym zdradził, kto zagra, byłoby to z mojej strony nieprofesjonalne. Wszystkiego dowiecie się przed meczem - wymijająco dzień wcześniej odparł Berg. Nie dał po sobie poznać, że coś jest nie tak. Dopiero półtorej godziny przed meczem wyszło na jaw, że portugalski napastnik jest kontuzjowany (podobnie jak Dominik Furman). Marek Saganowski, który w ekstraklasie nie zdobył bramki od sierpnia, w Pucharze Polski radzi sobie dobrze. Jak się okazało, trafienie z 55. minuty było golem zwycięskim, dającym Legii 17. Puchar Polski w historii.

Obie drużyny spotkają się za tydzień w pierwszej kolejce fazy mistrzowskiej T-Mobile Ekstraklasy, tyle że na stadionie przy Łazienkowskiej.

Lech Poznań - Legia Warszawa 1:2 (1:1)

Bramki: Jodłowiec 20 samobójcza - Jodłowiec 29, Saganowski 55

Widzów: 45 322

Sędzia: Daniel Stefański (Bydgoszcz)

Lech: Gostomski - Kędziora, Kamiński, Arajuuri, Douglas ŻK, ŻK, CZK - Kownacki, Trałka ŻK, Hamalainen, Linetty (68 Jevtić), Pawłowski (78 Keita) - Sadajew (Formella 72). Trener: Maciej Skorża

Legia: Kuciak - Broź, Rzeźniczak, Astiz, Brzyski - Guilherme (36 Żyro, 89 Kosecki), Vrdoljak, Duda ŻK (79 Masłowski), Jodłowiec, Kucharczyk ŻK - Saganowski. Trener: Henning Berg

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto