Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Grzegorz Kalinowski: Opisujemy historie jak mecz piłkarski [Rozmowa NaM]

Piotr Wróblewski
Grzegorz Kalinowski: Opisujemy historie jak mecz piłkarski [Rozmowa NaM]
Grzegorz Kalinowski: Opisujemy historie jak mecz piłkarski [Rozmowa NaM] Andrzej Świetlik
O szemranych interesach, cwaniakach i dawnej Warszawie rozmawiamy z Grzegorzem Kalinowskim, autorem powieści "Śmierć Frajerom", której akcja rozgrywa się w stolicy na początku XX wieku.

Dlaczego zdecydował się Pan napisać powieść, opartą w dużej mierze o prawdziwe historie?
Wydawało mi się, że nasza przeszłość przedstawiana jest dość nudnie i schematycznie. Jest kilka stałych fragmentów gry, które się powtarzają. Opisujemy historie jak mecz piłkarski składający się tylko z karnych, rzutów wolnych i rożnych. Nic pośrodku. Nie ma żadnej gry. Do dzisiaj przetrwały zdjęcia i opisy biegunowe. Z jednej strony Nowy Świat, Oaza, kabarety i kina, Ujazdowskie, Marszałkowska, futra i kapelusze, a z drugiej strony dzielnice biedy oraz Czerniaków, który został tak dobrze opisany przez Grzesiuka. Brakowało mi normalnego życia.

Akcja zaczyna się w roku 1914, kiedy nie było Państwa Polskiego. Na pewno wpływa to na naszą ocenę bohaterów powieści. Patrzymy na nich łagodniej, pomimo ich występków.
Nasze pojmowanie władz, policji, urzędów bierze się z tego, że te instytucje były najpierw rosyjskie, potem przez dwadzieścia lat starały się być porządne, ale nie zdążyły, bo wybuchła wojna. Potem przyszła komuna. Ze względu na opresyjny system nauczyliśmy się kombinowania, co na pewno odróżnia nas od reszty Europy.

Niektórzy porównują powieść „Śmierć Frajerom” do „Lalki”.
Te opinie są bardzo miłe, ale „Śmierć Frajerom” to przede wszystkim powieść sensacyjna. Mój plan był taki: napisać ciekawą historię, osadzić ją w realiach Warszawy i uzyskać „efekt poznawczy”. Dla czytelnika najważniejsza jest akcja i przygody bohaterów. Niektórzy, czytając mieli wrażenie, że duża część tych wydarzeń jest prawdziwa.

Przecież pojawiają się prawdziwi bohaterowie, opisy rzeczywistych warszawskich ulic. Dużo czerpał Pan z historii miasta?
Główni bohaterowie są wymyśleni. To ludzie, którzy są we właściwym miejscu, we właściwym czasie. Ktoś napisał, że to taki nadwiślański Forrest Gump. Z tym, że ci chłopcy są sprytniejsi od Gumpa. Oczywiście oni zawdzięczają swoje cechy pewnym realnym osobom. Nawet w mojej rodzinie był jeden poważny cwaniak, który błyskawicznie dorobił się majątku i równie błyskawicznie zszedł z tego świata.

Podobno pomysł na książkę wziął się z rodzinnej rozmowy.
Tata zastanawiał się kiedyś, co stało się z jednym szemranym sąsiadem, który mieszkał na Woli i poszedł do więzienia tuż przed wybuchem wojny. Zadzwoniłem wtedy do kolegi, który pracował w piśmie historycznym i zapytałem go o to, co się wtedy działo z takimi ludźmi. Sam też zacząłem grzebać, a potem ruszyła wyobraźnia: z kim mógł siedzieć, co się z nim działo. To był jeden z niewielu znajomych, o którego losach tata nic nie wiedział. Ten jeden facet był zagadką. Nie wiadomo było, co się stało z jedną z najpopularniejszych osób w dzielnicy.

Wciągnął Pana warszawski półświatek przestępczy?
Niewątpliwie. W tych czasach, w Śródmieściu mieszkali przedsiębiorcy świata przestępczego, gangsterzy czy kasiarze, a na obrzeżach miasta „żołnierze”. Ilość osób, która była uwikłana w ciemne sprawki, była naprawdę porażająca. To była duża i wpływowa grupa, tak jak w „Ojcu Chrzestnym”, czy „Chłopcach z Ferajny”. W Warszawie każdy znał kogoś, kto robił lewe interesy lub był w gangu.

Historia miasta została przedstawiona bardzo szczegółowo. Jak zbierał Pan materiały?
Przeglądałem dużo zdjęć i albumów, ale podstawą było to, czego nigdy się nie uczyłem. Sporo opowiadali mi dziadkowie, znajomi, rodzice. Mój tata pochodzi z Dworskiej. Mój dziadek jest tą osobą z książki, która handlowała papierosami w jednostce na 11 listopada i wyskakiwała przez mur, a pradziadek stał się pierwowzorem postaci, która robiła jatkę w walce na bagnety z Japończykami. Jeden z moich znajomych okazał się krewnym pierwszego proboszcza parafii św. Wojciecha na Woli. Dużo jest też scen, które zdarzyły się dzisiaj, ale mogły zdarzyć się wczoraj.

Chciał Pan ocalić od zapomnienia także warszawską gwarę?
Warszawska gwara sama się odradza. Pewne słowa powracają. Może jesteśmy już zmęczeni językiem, który nas otacza? Trzeba pamiętać, że gwara przetrwała głównie dlatego, że była w filmach i ze względu na działalność Stefana Wiecheckiego - Wiecha. On jednak sam dodawał do tego stylu bardzo dużo od siebie.

Niektórzy cały czas wspominają dawną Warszawę. Pan pokazuje, że ona nie zawsze była taka wspaniała, jak w tych opowieściach.
Wiele osób tęskni za czymś czego nie ma i nie było. U starych warszawiaków to jest prosta sprawa. To były lata ich młodości. Może żyli skromnie, ale nikt ich nie mordował. Potem przyszła przecież II wojna światowa, powstanie, lata stalinowskie. Dlatego to, co poprzedzało ten okres wydawało się bajkowe. Wtedy był okres stagnacji, albo co najwyżej umiarkowanego rozwoju, ale po nim nastąpiła katastrofa. Dlatego pamięta się go z łezką w oku. Utracono też wiele rzeczy, do których ci ludzie aspirowali. Marzyli o świecie, o który się tylko ocierali. Chociażby o Alejach Ujazdowskich. Potem nie mieli już o czym marzyć, bo tego nie było.

Ważna jest dla Pana kwestia edukacyjna powieści?
Zasada była taka, żeby stworzyć powieść sensacyjną, po której pozostanie bardzo dużo w głowie. Chciałem wciągnąć czytelnika w akcję, dzięki której rozejrzy się po tym świecie i dowie się o pewnych rzeczach. Wydarzenia historyczne są przeżywane przez bohaterów, więc wchodzą do głowy naturalnie, nie jako inwazja podręcznikowa.

Ta książka jest także dla osób spoza Warszawy.
Obecnie w całym kraju popularne są książki o Wrocławiu i Lublinie, więc czemu nie o Warszawie? Warszawiakowi jest nawet trudniej ją zrozumieć, bo teraz jest to inne miasto. Dlatego bardzo postulowałem, żeby w książce pojawiła się mapka. Twarda, Marszałkowska, te ulice wyglądały zupełnie inaczej.

Wspominał Pan, że powieść doczeka się drugiej części. Jakich czasów będzie dotyczyć?
Jej akcja skończy się w czerwcu 1927 roku. Najciekawszym wydarzeniem od strony historycznej będzie tam zamach majowy. Znów bohaterowie będą widzieć bardzo dużo i będą uczestniczyć w ważnych, bądź dziwnych wydarzeniach, które mają swoje odwzorowanie w prawdziwej historii. Nie zmieni się jej profil, nadal będzie to powieść sensacyjno-przygodowa.

Tytuł: Śmierć frajerom
Autor: Grzegorz Kalinowski
Wydawnictwo: Wydawnictwo MUZA
Data premiery: maj 2015
Liczba stron: 528

Jeśli jesteś zainteresowany patronatem naszemiasto.pl – napisz pod adres [email protected]
Jeśli chciałbyś zrobić projekt niestandardowy z naszemiasto.pl – napisz pod adres [email protected]

Zobacz też: Jerzy Woropiński: Ci ludzie muszą doszlusować do cywilizacji [Rozmowa NaM]


emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto